18 czerwca 2013

Na wzgórzu cmentarnym biała panna stoi,
Lubego kochanka z utęsknieniem czeka,
Trwogi, niepokoju nieprzebrana rzeka,
Wypełnia jej serce, miast duszę ukoić.

Kochanek spóźniony, księżyc w pełni świeci,
Zieją pustką czarną poszarzałe groby,
W nich kości zbielałe - szydercze ozdoby,
Starego cmentarza, pełnego zwłok dzieci.

Wśród krzyży zmurszałych panienka się błąka,
A trup jej kochanka spoczywa w wykrocie,
Natknął się na zbójców, skończył na garocie,
Wyszedł by spotkać Śmierć na zamglonych łąkach.

Kostucha, ta Matka, ściska swego syna,
Wiedzie ku wieczności jego duszę smutną,
Widząc w pustych oczach tę boleść okrutną,
Prowadzi na cmentarz, gdzie czeka dziewczyna.

Na cmentarnym wzgórzu stoi biała panna,
Zza grobu kamienia kochanek wychodzi,
Trupia twarz lubego myśli czarne rodzi,
Wraca pamięć, umarła śmiertelnie ranna.

Tak to Śmierć, odwieczna, mroczna, czarna Pani,
Zbolałe serca kościstą łączy ręką,
Oddając wieczności zmęczonych udręką,
Gdy Miłości Moc, do krwi człowieka rani.

Morholt & Branwen

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz