31 maja 2016

Olgierd część 1

Szedł sobie Olgierd po mokrym asfalcie.
Szedł do kościoła na msze. Kumacie?
By się pomodlić bardzo żarliwie
O ciepłą posadę w tamtejszej gminie.
W tym celu położył księdzu na tacę
Całą miesięczną z wypłaty kasę.
Wyklęczał parę minut  w konfesjonale.
Ksiądz odpukał trzy razy w niemalowane.
Oczyścił z grzechów tak serce jak duszę,
By po komunii być jednym z Jezusem.
Po mszy nasz Olgierd był pełen radości,
Jak najbardziej pewny boskiej miłości,
Więc kieruje swe stopy do chałupy wiejskiej,
By czekać w pokorze szczodrości niebieskiej.


Odczekał nasz Olgierd tygodni parę,
Lecz Bóg nie pokazał niczego wcale.
Żadnych zwiastowań, znaków czy cudów.
Nasz Olgierd wciąż tyra wśród pyłu o brudu.
Ze łzami w oczach krzyczy do niebios:
“Boże mój miły dlaczego mój żywot
Przyszyty jest nicią nędzy i ubóstwa
Do rozlatującego się gospodarstwa!
Ziemia przestała rodzić cokolwiek
Kim jestem dla ciebie - robak czy człowiek?!”
Wtedy nasz Olgierd swój lament zakończył,
Spojrzał za siebie i aż podskoczył.
Przed polem stanęła limuzyna czarna
„Co się tu dzieje cholerna jasna”-
Pomyślał rolnik, szpadel odłożył.
Otarł pod z czoła i żwawo ruszył.

Z limuzyny wyszedł dziwny jegomość.
Cały na czarno od skóry bladość
Bije, na twarzy broda  pociągła długa,
Można pomyśleć diabelski sługa.
Czarny neseser w prawicy dzierży.
Prosto ku chłopu bez zwłoki bieży.
Olgierd zaś lekko był przestraszony.
Myśli: ”Pewnie komornik za długi żony.
Przybył domagać się spłaty długu.
By dług ten spłacić potrzeba cudu;
Czemu mnie rzucasz w ramiona niedoli.
Boże mój miły to tak bardzo boli,
Przecież ja jestem dobry katolik,
Szyję mą zdobi święty medalik,
Co wieczór się modlę to twego syna,
Więc wskaż mi proszę gdzie leży ma wina.”





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz