Narkotyczny...
Głowa
w obręczy, rzeczywistość płonie,
Twarz
skuta lodem, zraszana spod powiek.
Usta
wykrzywione, pękają emocjami.
Płynę
poprzez czerwień, a biel świetlista rani.
Słodycz
się rozpływa, mięknie rzeczywistość,
Rytm
zagłusza myśli – odwieczna oczywistość.
Moc
wypełnia ciało, środki tworzą cel.
Karmazyn
– wciąż mi mało, snem staje się biel.
Złota
igła rzeczywistość szyje,
Biel
się przebija, może gorycz zmyje,
Dzień
staje się nocą, światło skrywa cień,
Karmazyn
mnie wypluwa prosto w zimną czerń.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz