16 stycznia 2018

Narkotyczny...

Narkotyczny...

Głowa w obręczy, rzeczywistość płonie,
Twarz skuta lodem, zraszana spod powiek.
Usta wykrzywione, pękają emocjami.
Płynę poprzez czerwień, a biel świetlista rani.

Słodycz się rozpływa, mięknie rzeczywistość,
Rytm zagłusza myśli – odwieczna oczywistość.
Moc wypełnia ciało, środki tworzą cel.
Karmazyn – wciąż mi mało, snem staje się biel.

Złota igła rzeczywistość szyje,
Biel się przebija, może gorycz zmyje,
Dzień staje się nocą, światło skrywa cień,
Karmazyn mnie wypluwa prosto w zimną czerń.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz